.... nie byłam gotowa na Twoje odejscie Mamo....zaskoczyłaś mnie bardzo.... choć wiem, że w głebi serca Ty tego chciałaś....nie miałas juz siły więcej cierpieć. Codziennie ukrywałaś przede mną swoj smutek i cierpienie, zawsze robiłaś dobrą minę do złej gry....a ja ze swojej strony też nie dopuszczałam, że mogło by Cię tu nie być. Momentami, gdy dawałaś mi do zrozumienia, że masz już dość, ja zawsze burczałam na Ciebie...NIE PODDAWAJ SIĘ, NIE RYCZ! - mowiłam stanowczym głosem...... nawet tego ranka, gdy Twoj stan był ciężki, do samego końca myślałam, ze wyjdziesz z tego... byłaś taka spokojna i opanowana, co dodawało mi otuchy. Myślałam sobie, że skoro TY jesteś spokojna to bedzie ok, myślałam, że trafisz do szpitala ( z ktorego dopiero co dzień wcześniej wyszłaś), że zatrzymają krwotrok i wrocisz do domu....... ale niestety stało się inaczej.... z godziny na godzine było coraz gorzej.... moja ostatnia rozmowa z Toba była bardzo krotka.... pocałowałam Cię w czoło, a Ty mi powiedziałaś, bym poszła do domu odpocząć, bo chcesz spać, a przy mnie sie nie wyśpisz... poprosiłaś też o księdza.... cały czas byłaś spokojna... TY już wiedziałaś, że byłaś bliska spotkania ze swoją Mamą....chciałaś zasnąć .......a ja nadal nie byłam gotowa na to... i choć lekarze przygotowywali mnie powoli , to w głebi serca wierzyłam, że z tego wyjdziesz....to były najdłuższe godziny, minuty, sekundy w moim życiu.......byłyśmy tak blisko, zawsze byłyśmy dla siebie...