Skoro mój blogowy macierzyński dobiegł końca, a Babelińska właśnie wypoczywa ze swoim tatą na dworze, to czas wysmażyć kolejną notkę. Ja tam zawsze zjadam dobrze wypieczone (jeszcze nikomu trochę węgla nie zaszkodziło), więc mam nadzieję, że i ta notka będzie taka.
Jutro naszej bąbelińskiej wypada 14 tygodni :) Udało nam się przekroczyć magiczne 4 kg (uuu już kilka tygodni temu :) ). Laktacja podtrzymana (właściwie to czterema rękoma - jak dobrze mieć masażystę w domu i dwoma laktatorami - elektryczny i ręczny). Mleka jest jakby więcej (mała z powodzeniem zajada i przybiera), ale za to cyc stał się laktatorooporny. Przystawiam do laktatora i... nic. Och oszukuję - nawet 30 ml czasem uda się ściągnąć. Mała się pszyssie i co? łyka i łyka. Nie wiem co wpłynęło na taką zmianę. żywię (czytam i nie wierzę - kto w tym wieku pisze jeszcze "żywię" ;) ) ogromną nadzieję, że to przejściowe i mój M będzie mógł mnie wspomóc nocnym wstawaniem i karmieniem. Dodam, że jeszcze miesiąc temu ten sam laktator pięknie ściągał ponad setkę.