Cykl o wiedźminie zakończyła wydana w 1999 roku „Pani Jeziora” i wyglądało na to, że kolejnych powieści o śmiertelnie niebezpiecznym mutancie nie będzie. Jakie zatem było moje zaskoczenie, kiedy czternaście lat później, na portalu czytelniczym zauważyłam zapowiedź „Sezonu burz”. www.supernowa.plPremiera odbyła się chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia, więc zdecydowałam się umieścić tę książkę w liście do Św. Mikołaja, jako pożądany przeze mnie prezent. Powstrzymanie się od zakupu i przeczytania nowej pozycji Andrzeja Sapkowskiego zaraz po jej wydaniu kosztowało mnie wprawdzie sporo cierpliwości, ale starałam się sobie ciągle powtarzać, że dopiero jeśli nie znajdę jej wśród prezentów pod choinką, zdecyduje się ją zamówić. Nie musiałam. Czekała na mnie zawinięta w ozdobny papier.Zanim zaczęłam czytać „Sezon burz” miałam sporo wątpliwości: Czy książka jest dobra? Czy pisana tylko dla kasy bez większego polotu i serca? Czy nie jest „odgrzewanym kotletem”? Uwielbiam cykl o wiedźminie, przeczytałam go kilka razy, wykorzystałam przy pisaniu pracy magisterskiej, więc nieznane mi jeszcze wtedy odpowiedzi na powyższe pytania wypełniały mnie obawą.