Te wspomnienia....
Dawno dawno temu, kiedy nie wiedziałam co to komputer, Internet kojarzył mi się tylko z jakimś kosmicznym wynalazkiem, a telefon był tylko u babci – miałam dzieciństwo. Tak tak, każdy z nas je ma, jednak było tak energiczne i bujne, że niejedno dziecko dziś nie zrozumiałoby co było w nim tak fajnego. Mimo, że zupełnie inne od tego, które pamiętają moi rodzice – było chyba ostatnim odłamem dzieciństwa wolnego od mediów, od stresu i narzekania.
Z tego miejsca biję czołem w ziemię w stronę obu moich babć, które bardzo często przygarniały mnie, mojego brata, kuzynkę i kuzyna do siebie z okazji wakacji, ferii. To one wypuszczały nas na podwórko nie wiedząc, co nam do głowy przyjdzie. Nikt za nami nie telefonował, nikt nie pytał o czas, bo jako dziecko nie używałam zegarka, a podana przez spotkanego przypadkiem sąsiada godzina była dla nas tylko zbędną informacją. Nie liczyliśmy czasu. Dla babci liczyło się tylko to, byśmy byli najedzeni i szczęśliwi.
Do dziś pamiętam wygłupy, które przychodziły nam do głowy, do części się przyznałam po kilkunastu latach, część z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego :)