przed-szkolne anegdoty

o tym, że moje starzenie dzieje się w astroidalnym tempie, prędkości księżycowej, długości dźwięku i tak dalej żaliłam się tu już nieraz. Ale teraz nastąpił kolejny przełom. Otóż w tym roku czeka nas wybieranie przedszkola dla dziecka A. oraz, o zgrozo!, szkoły dla dziecka Z. I to drugie przyprawia nas, a przynajmniej mnie, o dreszcze, gorączkę, ból głowy i ogólnie objawy przygnębienia. Powodów jest kilka- po pierwsze wspomniane już wcześniej starzenie się, po drugie, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie to dziecko zapisać, po trzecie, że znowu trzeba będzie coś wypełniać, wypisywać, zanosić, a po czwarte i najważniejsze, że to dziecko nasze to jest dzik i może być  taka sytuacja, że tolerancja miłych pań z przedszkola przerodzi się w skargi poważnych pań nauczycielek oraz klasyczne świecenie oczami przez niezdarnych rodziców.Powody obaw? Proszę bardzo takie oto anegdotki pokazujące powagę sytuacji. Nie obawiam się, że Zu do szkoły nie jest gotowa. Wręcz przeciwnie odlicza dni do momentu kiedy będzie mogła w końcu iść do tej szkoły,  z tym plecakiem, a tam biegać po tym wielkim korytarzu. Bo dla Zu najważniejsze w szkole jest to, że będzie przerwa, i że ona będzie mogła szaleć na tym wielkim korytarzu, aż jej fanki padną z wrażenia ( tak fanki, Zu ma parcie na szkło cały czas nieustannie i zamiast mówić koleżanki nazywa je fankami, a sama marzy o występie w "Mam talent" ze swoją autorską piosenką po angielsku.

Komentarze Facebook