Polne kwiaty.

Były takie poranki, kiedy jako mała dziewczynka nastawiała sobie budzik, aby wymknąć się z domu, zanim mama wstanie.Budzik był z tych prawdziwy.Klasyk z dzwonkiem co tak potwornie dzwoni, ze zmarłego by obudził.Słońce świeciło głaszcząc delikatnymi promykami poliki.Rozświetlało TEN dzień, nadając mu wyjątkowy, letni klimat.Mieszkała w blokowisku, ale nieopodal był las.Przy lesie łąka.W pośpiechu biegła na tę skąpaną we wczesnym, świeżym słońcu łąkę.Zapach rosy, traw, ziół i kwiatów będzie pamiętać już chyba zawszeNie miała pieniędzy.Ale przecież był DZIEŃ MAMY...Postanowiła nazbierać więc polnych kwiatów.Kaczeńce, koniczyny, niezapominajki, chabry, takie malutkie niebieskie bratki i wiele innych, których nazw wcale nie znała.Nie poznała do dziś w zasadzie.Nazbierać taki porządny bukiet z tych drobnych kwiatów wcale nie było łatwo.Ale to było przecież dla mamy!Po wykonaniu tego długo obmyślanego z dziecięcej głowie planu, wracała, niczym agent specjalny do domu...I tak strasznie była szczęśliwa, że ma co swojej mamie ofiarować.Mama cieszyła się takie pięknie...Gdy sama została matką, poczuła z czego tak naprawdę cieszyła się jej mama.Było to coś o wiele ważniejszego, niż polne kwiaty.Ważniejszego nawet, niż gwiazdka z nieba...Mamuś nie miałam dziś dla Ciebie polnych kwiatów...Może i dobrze, bo one strasznie szybko więdną;-)Ale za to kocham Cię tak samo mocno ;-*

Komentarze Facebook