Podziw

Jakiś czas temu pisałam o mojej przyjaciółce, która niestety nie ma dzieci. W sumie to brak jest jakiejś jednoznacznej przyczyny. Trochę tam komplikacji zdrowotnych mają i ona i on ale żadna zdecydowanie nie wyklucza poczęcia, a ciąży jak nie było tak nie ma. Dziś zadzwoniła do mnie szczęśliwa, bo w końcu ośrodek adopcyjny znalazł dla nich synka. Już niedługo będzie końcowa rozprawa adopcyjna. Mały ma 11 miesięcy, jest wesołym chłopcem, już chodzi. Za jakiś czas go poznam i nie mogę się tego już doczekać. Teraz czas jest tylko dla nich, muszą zbudować więź z malcem i dopiero wtedy będzie właściwy moment na odwiedziny. Podziwiam ich za taką decyzję i za determinację z jaką walczyli. Ja na Migotkę czekałam cztery długie lata i też zastanawiałam się nad różnymi możliwościami. Natomiast mój mąż od początku postawił sprawę jasno, że adopcja odpada, bo nie jest w stanie pokochać obcego dziecka. Tak czuł od początku chociaż bardzo marzył o dzieciach. W tej kwestii nic na siłę nie da się zrobić, a namawianie go nie miało sensu.

Komentarze Facebook