Nie lubię przedszkoli.

Nie lubię przedszkoli.Nigdy nie lubiłam.Sama nie chodziłam.Tata w domu uczył mnie czytać, pisać, liczyć i grać na instrumentach.Żłobków nie lubię jeszcze bardziej.Wiem.Są mamy, które zmuszone są wrócić do pracy zaraz po urlopie macierzyńskim i wówczas nie mają wyjścia.Wiem.Mam OGROMNE SZCZĘŚCIE, że nie musiałam wracać i oddawać swojego roczniaka na dziewięć godzin dziennie do żłobka.Wiem.Ale nie rozumiem dlaczego, gdy już te mamy oddają swoje maluszki do żłobka, najczęściej z musu, to nie potrafią przyjąć do wiadomości, że ja mogę nie mieć tego musu.NIE CIERPIAŁAM tego niewinnego pytania: a chodzi do żłobka?I tego uprzejmego zdziwienia, gdy wyjaśniałam, że nie wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i nie musimy oddawać tam naszego dziecka.Wielokrotnie czułam się, jakbym krzywdziła swojego synka skazując go na siedzenie w domu.Z NAMI - rodzicami.Przedszkoli nie cierpię mniej, niż żłobków, ale również nie podchodzę doń entuzjastycznie.I chociaż wiem, że dziecko rozwija się tam społecznie, że uczy się samodzielności, wierszyków i piosenek na dzień mamy, to cały czas nie mogę wyzbyć się poczucia, że przedszkole to placówka do zbiorowego przechowywania dzieci, podczas gdy ich matki MUSZĄ a czasami rzeczywiście chcą pracować.

Komentarze Facebook