klęska urodzaju

nic się u mnie nie dzieje. Nie ma o czym pisać, ale stwierdziłam, że tęsknię za waszymi komentarzami, więc napiszę o tej twórczej posusze, żeby uzyskać od was jakąś motywację, inspirację.Bo tworzenie wymaga fermentu. Coś musi się dziać, zmieniać, być w procesie, żeby inspirować. A u mnie kicha!!Codziennie to samo według grafiku. Dzieci dalej w takiej samej dziczy, Antek nadal wakacjuje u babci, więc mam, że tak powiem komfort posiadania tylko jednego dzikiego dziecka.Jedyne co się u mnie zmienia to hormony, które nigdy nie były moją mocną stroną i zawsze mną manipulowały. I tak jeszcze wczoraj w nocy przeryczałam całą bijąc się  z myślami, że jestem wyrodną matką, bo cały czas pracuję, bo znowu napchałam sobie trzy tony zajęć. A dziś już znowu przypływ endorfin i pozytywne myślenie, przynajmniej teraz, że wszystko tak super ogarniam, że zdrowa jestem i że w ogóle do przodu i tyle. Czekam do wieczora, z niepewnością.I taka to ci klęska twórcza u mnie...

Komentarze Facebook