Otaczający nas świat ma niebywale wielki wpływ na to, co i jak robimy. Kiedy to robimy.
Kiedy zaczynałam przygodę z "odrestaurowaniem swojego ciała", mój Wojtek był jeszcze malutki. Wychodzenie z domu nie stanowiło żadnego problemu, bo czy zostawał z nim mąż, czy moja mama bawił się świetnie i miał super humor. Za ćwiczenia w domu brałam się jak tylko usnął, a ponieważ była to godzina 19:30-20:00 miałam jeszcze dużo czasu by odpalić youtuba i zająć się tylko i wyłącznie sobą. Z rana praca od 6 też nie dawała się tak we znaki, bo czułam, że moje ciało jest co raz bardziej wdzięczne za poświęcany mu czas.
Od tego czasu minęło już niemal 2 lata a schemat jest bardzo podobny. Są jednak większe ograniczenia. Co raz częściej gdzieś w duchu się załamuję i zastanawiam się czy aby na pewno to wszystko ma jakiś sens, czy idę dobrą drogą i czy nie robię tym nikomu krzywdy. Bycie matką aktywną z mojej perspektywy ma bardzo dużo plusów. Właściwie to same. Co do tego jest potrzebne? Wsparcie.