Gdzie moje jajko? - rzecze Kura.





To żadna tragedia. No żadna, ale osobista. Zero skupienia, tylko łażę i łażę po tym domu, a jutro egzamin na prawko - teoria nr 1 i mam nadzieję ostatnia.
To śmieszne, bo to pierwsza próba, ale wyczekiwana od roku, (próba bycia mamą, nie próba egzaminu ;)), a denerwuję się tym niezmiernie. Tak wiem, 3-6 miesięcy zdrowym ludziom to zajmuje, tak wiem, nie schizować się. Tylko gdzie moje jajko??? Szaleńcze liczenie zaczęłam już kilka miesięcy temu za podręcznikiem "W oczekiwaniu...", tak na próbę, żeby zobaczyć jak to jest i czy to w ogóle to jest realne. Do pracy mam na 7mą, więc wstaję 4.45, a mierzenie temperatury o tej godzinie to jest po prostu samookaleczenie. Na szczęście termometr zapamiętuje dane na później. W tej metodzie najpierw wyszło, że mam w tych godzinach nienormalną temperaturę bo jakieś 34st C praktycznie codziennie. Koleżanka powiedziała mi, że powinnam mierzyć w ustach i owszem podziałało - mam 35st. Na kursie prawka, na lekcjach z ratowniczką medyczną, owa powiedziała, w kontekście zajęć, że taka temperatura to już prawie śmierć. Wspaniale, a więc jestem żywym trupem, przynajmniej pod pachą!

Komentarze Facebook