Sposób na doktorat między karmieniami, czyli poparta własnym doświadczeniem zachęta dla mam do dokształcania się w okresie ‘urlopowym’ ;)

Założenia badawcze

 

Hipoteza 1: kiedy siedzisz z dzieckiem w domu masz czas na czytanie, przemyślenia i pisanie pracy doktorskiej/ magisterskiej/ podyplomowej/ certyfikacyjnej itd.

Hipoteza 2: większość kreatywnych koncepcji we wszelkich dyscyplinach naukowych powstawała w nocy .

Hipoteza 3: studiując i opiekując się dzieckiem będzie ci trudniej, dlatego że uczelnia to nie miejsce do wychowywania dzieci.

Badanie w paradygmacie mocno postmodernistycznym zakładającym uwikłanie wszystkiego ze wszystkim.

Metoda badawcza: obserwacja uczestnicząca, płacząca i traktująca książki naukowe jak kolejny przedmiot do zjedzenia (pochłanianie wiedzy w sensie dosłownym) oraz dwa studia przypadków.

Założenie wstępne: podczas urlopu macierzyńskiego napiszę pracę doktorską. Przecież siedzę w domu, więc kiedy dziecko śpi mogę usiąść przy komputerze i przelać przełomowe idee z zarządzania siedzące w mojej głowie na czysty szablon Word.

 

Realizacja badania

 

Realizacja: jest druga w nocy, Marcela zasnęła po karmieniu, a mnie nie chce się spać, więc to doskonały moment na jeden rozdział ‘Systemów społecznych’ Luhmanna i przejrzenie kilku stron ‘Gagi’.

Zrealizowane. Odkąd pojawiła się Marcela, perspektywa się zmieniła: pozwalam sobie na niezrywanie się skoro świt, a pracuję w nocy.

 

Studium przypadku

 

1: Konferencja pełna ‘niby-koncentracji’

Konferencje naukowe trwają dzień lub dwa dni. Zjazdy na studiach podobnie. Warto uczestniczyć w całości, żeby dowiedzieć się, w jakim klimacie referują pozostali uczestnicy, żeby umiejętnie odnieść się do tego podczas własnego wystąpienia.

Whopii! Cóż za odwaga! Wyszłam z pieleszy po 3 miesiącach. Niektórzy, w tym czasie nie wyskakują z piżamy i szlafroka. Wpadam na konferencję na 20 minut przed swoim wystąpieniem, zastanawiam się, czy Marcela zje mleko z butelki, bo ostatnio nie chciała, jakby mówiła: „Mama ma tu być, a nie butelka. Dzwońcie do chodzącego sklepu z mlekiem po dowóz do domu”.

11 km dalej, w tym samym czasie właścicielka „sklepu mlecznego” orientuje się, że jej prezentacja jest zrobiona z innej perspektywy, jest zbyt podstawowa i za bardzo biznesowa jak na tę konferencję, a grono (głównie męskie) siedzące na sali patrzy krytycznym okiem.

Właścicielka ma jeszcze jeden problem: płynność wypowiadania się. I powiem Wam, że winowajcą nie jest tutaj język angielski czy słownictwo… tylko koncentracja, a właściwie jej spadek po przerywanej płaczem i chęcią zabawy nocy. Z jedną ze znajomych mam zdiagnozowałyśmy to jako „niby słuchanie” i ”niby mówienie”. Niby słuchasz i mówisz, ale Twoje myśli odbiegają gdzieś daleko, daleko... W erze przed dzieckiem, aby powrócić na tory elokwentnych komentarzy i przemyślanej risposty wystarczyło wrócić do domu i odespać. W erze ‘z dzieckiem’… no właśnie.. nowa epoka.

Jak się Drodzy Czytelnicy domyślacie, prezentacja nie dokonała przełomu w naukach o zarządzaniu. Studium przypadku

2: Konferencja nr 2, czyli każdy z nas „coś ma”

Tym razem wystąpienie poszło świetnie. Gadżeciarsko, bo do wersji naukowej jeszcze mi daleko, ale jednak dobrze. W przerwie zgłaszam się do moderatora „Panie Doktorze, ja wyjdę wcześniej, muszę biec do czteromiesięcznej córeczki”. Za sobą usłyszałam szepty: „ja też bym wyszła do dziecka, tylko jeszcze nie prezentowałam”, ‘o, zadzwonię, żeby sprawdzić jak tam ma się Mały z nianią’.

Jeśli już zdecydowałaś, że w czymś uczestniczysz, bądź tam na 100%, a nie bądź zawieszona ‘pomiędzy’. Zostałam na dalszej konferencji. W domu Tatulek świetnie zajął się Marcelą.

Zrozumiałam, że każdy z uczestniczących w konferencji mógłby wyjść z sali wcześniej ‘z jakiegoś powodu’. Pan Doktor, który sam śpieszył się, aby odebrać dziecko po konferencji podsumował to zdaniem: „Proszę Pani, każdy coś ma…” A niektórzy nawet dziecko :)

 

Wnioski z badania

 

Pożegnanie perfekcjonizmu

Prace zaliczeniowe zawsze na czas, proaktywność, pomysły na prace dodatkowe, czas na długie przemyślenia dotyczące wiodących idei – to już minęło. Nie jestem już perfekcyjną panią doktorantką. I dobrze. Inaczej się organizuję.

Mamusiowy benchmarking

Inni też tak mają. Na spacerach spotykam mamy z okolicy. Trochę rozmawiamy. Na pięć osób: dwie mama piszą pracę doktorską, jedna jest już po obronie, a urlop macierzyński wykorzystuje na pisanie książki, a jeszcze inna uczy się do kolejnego etapu wielosemestralnego egzaminu z księgowości.

A myślałam, że tylko ja tak mam :)

Naukowa grupa wsparcia

„Ooo, pokój do karmienia z przewijakiem! Mam szczęście, że wybrałam tak nowoczesną uczelnię”. Budynek Akademii dostosowany do potrzeb młodej mamy, pytanie czy perspektywa kadry naukowej także. Spróbujmy otwartej, autentycznej komunikacji:

Witam serdecznie, chciałabym potwierdzić udział w seminarium na tematy krytycznej teorii organizacji. Czy mogłabym pojawić się z małym dzieckiem?” - to fragment maila do organizatorów seminarium naukowego

A oto kluczowy fragment odpowiedzi:

Profesor Sz. wyraził zgodę…” – takie wsparcie młodej mamie wystarczy. Młode mamy doskonale wiedzą, że spotkania zawodowe czy naukowe to nie spotkanie towarzyskie i dostosują się do klimatu i reguł. Takie przyzwolenie to zaciągnięcie kredytu zaufania, który spłaca się rozsądnymi decyzjami dobrymi dla naukowej atmosfery i komfortu malucha.

Najbardziej z pomocą Alma Mater (któż pamięta, że to określenie oznacza ‘Matkę Karmicielkę’) przychodzi opiekun naukowy. Zrozumiałam jedno, profesorowie to bardzo mądrzy życiowo ludzie.

I często są Dziadkami.

 

Wnioski końcowe

 

H1: Do dalszej weryfikacji. Ocena oparta na przyroście stron doktoratu.

H2: Zweryfikowana pozytywnie. Ileż ja mam pomysłów o drugiej w nocy, między karmieniami!

H3: Zweryfikowana negatywnie. Młoda mama na uczelni dostaje sporo wsparcia.

 

Tekst można odnieść do każdego typu studiów czy długoterminowych kursów, który wymagają pisania długiego tekstu czy przygotowania się do egzaminów.

Po pół roku mogę powiedzieć:

 

Mamo, spróbuj! To nada ramy Twoim aktywnościom. Będzie trudniej niż w przypadku ‘jedynie opiekowania się dzieckiem’, ale Tobie samej doda to pewności siebie (zajęcia na uczelni to okazja do włożenia szpilek i zrobienia makijażu), zyskasz nowe źródło motywacji, a być może, po powrocie do pracy, Twoje życie zawodowe otworzy się na nowe możliwości.

 

Trzymajmy kciuki za mamy-studentki!

Monika

Komentarze Facebook

Najnowsze

Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.
Czarownica A.

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam