Samodzielność - trudna szkoła dla rodziców

Nie rodzimy i nie wychowujemy dzieci dla siebie.

Każdy rodzic musi mieć świadomość, że dziecko będzie żyło w świecie, wśród innych ludzi, że będzie musiało opuścić mamine kolana, bezpieczny pokoik, dom rodzinny, wejść w relacje z innymi, poradzić sobie bez asekuracji.

Pójdzie w końcu do przedszkola, szkoły, wyjedzie do innego miasta na studia lub do pracy, może zamieszka w innym kraju. Jego życie będzie coraz bardziej oddzielne od naszego, choć nasze serce na pierwszym miejscu będzie miało zawsze jego dobro.

Każdy rodzic boi się tego i niekoniecznie chce o tym myśleć. Ale mądry rodzic powinien mieć to zawsze gdzieś z tyłu głowy i przygotować dziecko do radzenia sobie bez siebie, do samodzielności.

Wyobraźcie sobie, że was i wasze dziecko łączy jedwabny długi szal. Gdy dziecko się rodzi, związujecie je z sobą tym szalem, ścisło i wygodnie, tak by było bezpieczne, by nie wypadło z waszych rąk, byście były przy nim, gdy będzie miało potrzeby do zaspokojenia.

Ale za jakiś czas to dziecko zechce mieć więcej swobody, musi zacząć poznawać świat i mądry rodzic pozwoli poluzować swój szal, żeby dać dziecku rozwijać się.

Z czasem szal trzeba luzować coraz bardziej, popuszczać, popuszczać, a w końcu rozwiązywać koniec, który wiąże dziecko, ono samo też musi umieć się z niego wyplątać, gdy zechce.

Jeśli zachowamy w tym wszystkim zdrowy rozsądek, umiar i mądrość, to mimo, że nieraz będziemy mieć poczucie, że idziemy przez świat z powiewającym na wietrze długim szalem, to nasze dziecko samo z chęcią będzie powracało i chwytało swój koniec, opowiadając nam o tym, co przeżyło dzięki temu oswobodzeniu.

A wiecie, co się stanie, jeśli w odpowiednim momencie nie popuścimy szala i nie nauczymy dziecka jak się rozwiązać i odnaleźć z powrotem swój koniec? Dziecko zacznie się szarpać, próbować uciec, nie ze złośliwości, ale z potrzeby, a delikatny jedwab będzie się osłabiać, rozedrze się i nawet jeśli dziecko odnajdzie drogę powrotną do szala, to po zszyciu czy związaniu już zawsze pozostanie na nim ślad.

Bardzo trudno być matką nienadopiekuńczą, ale może pomaga uświadomienie sobie, że nadmierna opieka i wyręczanie dziecka we wszystkim wynika z naszych wewnętrznych problemów i obaw, a nie z niegotowości dziecka do rozwoju i samodzielności.

Zaufajmy dziecku. 

Pozwólmy mu jak najwcześniej na samodzielność. Niech je łyżeczką, nawet jeśli nic nie trafia do buzi, niech myje samo ząbki, nawet jeśli musimy po nim powtarzać, niech sprząta wraz z nami, niech się samo próbuje ubrać, niech pomaga w czynnościach domowych jeśli chce, niech wybiera kierunek, w którym pójdzie na spacerze.

Jeśli przy tym wszystkim wpajamy mu zasady, tłumaczymy świat, rozmawiamy o problemach, nie musimy się obawiać o nic, gdy zacznie wyswobadzać się z jedwabnego szala na dłużej.

A nawet będziemy czuć dumę, że zrobiliśmy coś wspaniałego – daliśmy światu Człowieka. Światu, nie sobie. A temu Człowiekowi daliśmy bogate, dobre i bezpieczne życie.

Bo poczucie bezpieczeństwa, wbrew pozorom, buduje się w nas, a nie wokół nas. Wiara w „poradzę sobie z tym”, „to nic trudnego” jest co najmniej równie ważna, jak poczucie, że mama zawsze mi pomoże i we wszystkim mogę na nią liczyć.

Dorota Mentecka-Janek, www.maminkowo.blog.onet.pl

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam