O kłamaniu własnym dzieciom

Junior, jak każde dziecko, lubi cukierki. I czekoladki. I batoniki. Jeszcze nie odróżnia Snikersa od ptysia, ale wie doskonale, że szeleszczące, błyszczące papierki porzucone na stole są godne najwyższej uwagi. Namierzywszy potencjalne źródło szczęścia, znajduje jednego z kasty Tych-Którzy-Mogą-Brać-Ze-Stołu i najprzymilniejszym tonem „poplosi cukierek”. Ja mu wtedy oznajmiam, że papierek jest pusty (mieszkamy w jednym z tych z domów, w których słodycze mają bardzo krótki okres półtrwania), pokazuję dowód rzeczowy i jest po sprawie.

Ostatnio dostał bułkę słodką, zeżarł skwapliwie należące mu się prawnie pół, po czym wypatrzył torebkę z resztą. Poprosił. Niewiele myśląc, z lenistwa, odrzekłam jak zwykle, że już nie ma, że to tylko papierek, pusty. Spojrzał, pomyślał, uśmiechnął się. „Mama pokaże”.

Zdębiałam, Junior zasłużenie triumfował. Bułka zdobyta.

Zachwycona inteligencją, przenikliwością i sprawnością werbalną mojego przecież niespełna dwulatka rozpromieniona opowiadam historię mężowi, ćwierkając jak idiotka. Mąż podnosi wzrok znad kawy i równie mało refleksyjnie stwierdza: „no i autorytet poszedł się czesać”. Siadam w pół zdania.

No bo w sumie racja.

W mijaniu się z prawdą panuje prawdziwa demokracja, wszyscy kłamią, częściej lub rzadziej, w mniej lub bardziej poważnych sprawach. Jedni robią to z wyrachowania, inni ze strachu, jeszcze inni z przyzwyczajenia. Kłamstwo ubarwia rzeczywistość, zmienia bieg niedokończonych historii, ułatwia codzienność, skraca drogę, bywa, że ratuje życie, często ratuje twarz – nie tylko kłamiącego, ale też i okłamywanego.

W głupiej historii z bułką nie wpadło mi jednak w porę do głowy, że oto mam przed sobą istotę, która jako jedyna na świecie jest głęboko przekonana, że ja nie kłamię. Że to co powiem, jest święte nie dlatego, że jestem mądrzejsza, starsza, silniejsza, bardziej doświadczona – tylko dlatego, że ze swej natury jest prawdą. Jest tak, jak mówi mama. I już. A ta cholerna bułka była w torebce, choć przecież miało jej nie być.

Wniosek? Trudnej lekcji dotyczącej tego, kiedy się kłamie, tak jak tego, kiedy się przeklina, mój syn będzie się musiał prędzej czy później nauczyć. Ale nie musi ode mnie.

glisssta, www.takasobiematka.wordpress.com

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam